FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 wrażenia:) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
A GIOS
Gość






PostWysłany: Śro 15:18, 03 Maj 2006 Powrót do góry

Dlaczego dołączam? Wydajecie się, przepraszam: jesteście tak niesamowitą grupą ludzi, że uważam, iż byłoby z mojej strony głupotą (ignorancją także), gdybym nie starał się podzielić z Wami swoimi myślami, doświadczeniami i niepewnością. Żałowałbym długi czas.
Jak to zwykle bywa, odkryłem Wasze forum przez przypadek – zaskoczony jego sympatycznymi, mądrymi uczestnikami dojrzewam (w tej chwili nie wiem jeszcze, co zrobię z tym postem), by do Was dołączyć.
Każdy z nas odbiera wiele dzieł sztuki – może nawet każde, gdy się pochyli – przez pryzmat swoich przeżyć, wiedzy i wrażliwości. Ten „mój” odbiór potrafi być nie tylko głęboko ukryty, ale również wyraźnie, choć podświadomie determinować percepcję i wpływać na ocenę: myślę o pobożnych życzeniach, zwanych także zamianą rzeczywistości, projekcją marzeń. Nie umiem wyłącznie jako „stary” miłośnik kina spojrzeć na BBM, także jako na dzieło sztuki, bez spojrzenia w siebie. Mam nadzieję nikogo nie zranić, znudzić czy zdenerwować, ale po kilku rozmowach ze sobą wiem, że nie uniknę podzielenia się z Wami wrażeniami przeplatanymi obiektywizmem i doświadczeniem.
Ennis wydaje mi się jedną, wielką, realną, poważną, chodzącą cnotą. Proszę, nie śmiejcie się, używam tego dawnego sformułowania, bo tak powiedzieliby o postawie Ennisa starożytni sceptycy. Cnota jest dla nich dobrem jedynym, twierdzili, że jej przeciwieństwem jest wyłącznie zło.
Jack to typowy epikurejczyk – dla nich radość życia jest głównym składnikiem szczęścia – może dlatego uśmiecham się, gdy patrzę jak ten chłopak, a później mężczyzna cieszy się życiem: takim, jakie oferuje mu świat w 1963 roku i później, ale oczywiście myślę tu o drobiazgach, mięso zamiast fasoli, lasso, rozbawianie Ennisa, wreszcie te koszmarne trochę tańce (dobrze tańczy!)... do czasu, oczywiście.
Nie jestem pewien, na ile obaj wiedzą, pewnie w ogóle nie wiedzą, ale uważam, że podświadomie realizują inną znaną starożytnym zasadę, że „najwięcej przyjemności ma ten, kto ma najmniej potrzeb”. I nie mogę się z tym pogodzić, nie mogę tego zrozumieć. To był klucz, którym kręciłem, nadal kręcę.
Bo było tak: poszedłem do kina, zapamiętawszy, co w „Wyborczej” zanotował we wrześniu 2005 krytyk Tadeusz Sobolewski. Po Wenecji puścił wiadomość, że „osiłek z Australii” zagrał geja-kowboja, a obaj aktorzy „bez żenady wystąpili na konferencji prasowej”: przepraszam, co to za poziom!? Sobolewskiemu powiedziałem: „Nie!” (teraz tego pierwszego sprawozdania już nie ma w archiwum GW, jest wersja z 11 września). Tu, gdzie mieszkam, premiera kinowa miała miejsce tydzień później niż w Warszawie, ale wtedy zbyt dużo już wiedziałem, dostawałem pypcia. A po pierwszym seansie...
Ta scena: 1963 rok, Jack odjeżdża, a Ennis dociera do jakiejś bramy, załomu, słania się na nogach, próbuje wymiotować, broni się, krzyczy – wtedy dowiedziałem się, że to najważniejszy film mojego życia, ta scena jest dla mnie początkiem, albo inaczej, jest centrum „swobody tajemnej”, jak o takich szczegółach pisał w dzienniku Aleksander Błok.
Nie przyznam się jak Jerry, ile razy byłem w kinie, zmieniłem je, bo kasjerka zaczynała do mnie dziwnie mrugać, a raz nawet wydawało mi się, że wyciąga kinomat... W każdym razie uruchomiło mi się wszystko: nie mogę do tej pory spać, nie mogę zwyczajnie, prozaicznie, wygodnie myśleć, nie potrafiłem nie zwariować.
Zacząłem pytać różnych znajomków, znajomków rodziców, ich samych: jak to było ze środowiskami homoseksualnymi w latach sześćdziesiątych w Polsce, czy oni w ogóle coś wiedzą – nie interesuje mnie przeszłość środowiska, jestem kompletnie poza. Otóż nic nie wiedzą albo poruszają się jak w jaskini bez filozofa i latarki. Ale jakiś tam obraz mi dano: było fatalnie, ówcześni geje mieli jakieś miejsca schadzek, tajne punkty, „wiadome” kluby, było tak cały czas za komuny zresztą (lata 80. sam pamiętam, byłem już w związku), bo w USA, w dużych miastach to się po 1968 zmieniło. Czy myślicie, że prowincja USA od naszej tak bardzo się mentalnie w tamtych latach różniła? Przecież i dzisiaj jesteśmy bardzo podobni, Amerykanie są tylko przyjemniejsi. W takich krajowych dziurach jak w odpowiedniku amerykańskiego Signal, było identycznie.
Nie mogę pojąć, „nie zgadzam się”, że Ennis nie pokonał granicy niepewności, że był tak inercyjny, że opowiedział się za czekaniem nie wiadomo na co, że czekał, aż doczekał się niebytu, nieskończoności. Gdybym go spotkał, a miałby (ma?) dziś sześćdziesiąt dwa lata, wydaje mi się, że mógłbym po prostu wrzeszczeć, wrzeszczeć; pewnie bym się jednak rozryczał raczej, ale tak sobie to wyobrażam, bo dlaczego tylu złym ludziom się udaje, a cnocie nie?
Gdy teraz wracam po seansie do domu, cały się telepię, to nie jest prawdą, że widziane „raz”, łagodzi „drugi”; że doświadczenie nas przekonuje, uodparnia. Nie jestem na tyle inteligentny, bym potrafił – Jerry chciał – zmazać z pamięci obrazy z filmu, za każdym razem im ulegam, poddaję się im..., bo chcę, tak. Ale to nie jest słabsze, lecz nadal intensywne. Mam nadzieję, że to potrwa.
(W ogóle tu nie poruszę opowiadania w oryginale, polskiego tłumaczenia Konrada Majchrzaka, wydania niemieckiego i francuskiego, znam je, ale nie pora na to).
Ten temat to WRAŻENIA, wierzę, że nie wypadam za daleko z tematu, choć przegaduję.
Chcę Wam tylko powiedzieć, że jestem szczęśliwy, iż dożyłem tego filmu. Serio. W jakiś sposób czuję, że świat stanął w miejscu, dla mnie oczywiście, a takie zatrzymanie mikrokosmosu potrafi być przełomowe.
Jestem ponad dwadzieścia lat bardzo szczęśliwy z tym samym człowiekiem, on mnie rozwiódł, kocha (z wzajemnością) moje, dziś dorosłe dziecko, wszyscy razem wędrujemy po górach, skaczemy ze spadochronem, uczymy się dechy. Ale było okrutnie, byłem wstrętny, nienawidzę pewnych wspomnień o sobie, ale muszę je pamiętać, by starać się zrozumieć innych, którym się nie udało.
Bardzo dziękuję Almie, Basi, Willi, Jerry’emu, Nearlowi, DD, Szkapie za inspirację. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, Agios

PS Proszę, zapamiętajcie. Nie musicie odwiedzać okolic nowelowego Signal ani okolic kanadyjskiego planu filmowego – mamy bliżej do WIZJI Brokeback. Tak samo jak w scenie, gdy Ennis spogląda znad strumienia po umyciu garów na szczyt Brokeback, i szuka wzrokiem Jacka, zawsze tak samo w słońcu wygląda najwyższy szczyt Peloponezu, Profitis Ilias...
Gość







PostWysłany: Śro 15:44, 03 Maj 2006 Powrót do góry

Cześć Agios !
Jestem tylko na chwilę , ale jak przeczytałam Twój post to muszę chociaż słówko napisać...strasznie się cieszę , że dołączył do nas kolejny mądry i wrażliwy facet dla którego BBM jest również wyjątkowym przeżyciem...
Rośniemy w siłę Smile
..."Jestem ponad dwadzieścia lat bardzo szczęśliwy z tym samym człowiekiem..." -
nareszcie powiało optymizmem !!!! Życzę Ci kolejnych wielu TAKICH lat !!!!!

Pozdrawiam
Alma




Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 9688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 15:59, 03 Maj 2006 Powrót do góry

Rany, po takich postach czuję się tak malutka....

Dzięki za wszystkie mądre posty wszystkim a dziś szczególnie Tobie Agios - to cudowne, że jednk zdeceydowałeś się przedstawić siebiei swoje wrażeni po BBM.... jestem szczęśliwa, że nasza "rodzina" się powiększa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szkapa
Gość






PostWysłany: Śro 21:10, 03 Maj 2006 Powrót do góry

Agios!!
Mnie telepie jak czytam to co napisałeś.Myślę,że Twoja decyzja,żeby ujawnić się na tym forum była niełatwa,a zrobiłeś to w sposób tak szczery i otwarty,że to po prostu zwala z nóg.
Strasznie się ciesze,że tu jesteś, bo z wolna nabierałam przekonania, że BM dciera głównie do kobiet,choć przecież nie tylko do nich był adresowany.
Każdy z nas,czy chce czy nie, w jakiś sposób odkrywa się na tym forum i mimo,że wciąż pozostajemy anonimowi,to jednak to co piszemy jakoś nas demaskuje.(nie wiem czy w ogóle mam prawo tak pisać,bo ja sama odważyłam się pojawić tu dopiero kilka dni temu)
Nie wiem tylko dlaczego dla Ciebie świat stanął w miejscu,bo dla mnie PORUSZYŁA SIĘ ZIEMIA!(kłania się stary Ernest H.)
Pozdrawiam i pisz więcej!!!
P.S.Dla mnie tez Ennis jest chodzacą cnotą-nie bójmy się tego słowa. Myslę,że my wszyscy oceniamy go podobnie.
A GIOS
Gość






PostWysłany: Czw 10:25, 04 Maj 2006 Powrót do góry

Bardzo serdecznie dziękuję za miłe słowa, nie uważam, żeby było tak naprawdę jak piszecie, ale zamknąłem oczy i się pławiłem... minutę. Tak naprawdę, najbardziej się cieszę z akceptacji, Almie za „rodzinę” buziaka, Basi kłaniam się z szacunkiem.
Nie bardzo wiem, co się tam wyprawiało z moim komputerem czy jakimś przekaziorem elektronicznym, ale to nie cyferki były /są moim nickiem, tutaj Agios... Nawet ustawiłem swój profil, ale chochlik elektroniczny wyraźnie mnie lubi.
Dziś takie piękne Słońce, że wyciszyło emocje, jestem spokojniejszy, może ten post będzie zwyczajnie bardziej „domowy”.

Proszę, powiedzcie, czego najbardziej żałujecie, właśnie, nie kogo, tylko czego. Czy ktoś z nas zwraca uwagę, pamięta, pochyla się, zastanawia dłużej nad szczęśliwą miłością i namiętnością?
Nasza para bohaterów dołączyła do znanej szeroko plejady miłosnych bohaterów mitów, dramatu, powieści, filmów. To, oczywiście w różnych wymiarach, odpowiednik Adonisa i Wenus, Afrodyty i Anchizesa, Dafne i Apolla, Dawida i Jonatana (w Biblii, 1. Sam.) i, by być bardziej współczesnym: Marii i Tony’ego (z „West Side Story”, czyli Romea i Julii á la wiek XX) albo, na przykład Daisy Buchanan i Jay’a Gatsby’ego (z „Wielkiego Gatsby’ego” Scotta Fitzgeralda) – wymieniam te pary na chybcika.
Czy istnieje w mitach, dramatach, powieściach, filmach miłość szczęśliwa? Wiem, że dzięki temu, że nie, możemy pogadać i przeżywać stan równy emocjonalnym tornadom, albo, innego dnia, wyciszeniu równemu pewnym fragmentom u Johna Coltrane’a, ale bardzo żałuję, że Annie Proulx (ani scenarzyści, oddajmy im sprawiedliwość, dużo zrobili dobrego nowego, przecież mogli dopisać kilka scen z codziennego życia, gdy Ennis i Jack, paląc skręty, dyskutują chwilę o Wietnamie, dobrze, dyskutują o jakimś sitcomie – później w przyczepie stoi telewizor!, czy przed tą chwilą, gdy – po latach! – Jack jak zawsze zasypiając w objęciach Ennisa, pogodnie sprzecza się z nim o, ja wiem, nową strzelbę... PRZEPRASZAM, projekcja marzeń), więc, że Annie Proulx dała nam trochę za mało obrazków ich wspólnej dobrej pogody tych wykradanych dni, by także do takich pogodnych chwil tęsknili przez miesiące dzielące ich od następnego spotkania.

Żałuję też, że nie mogę „podsłuchać” tego, o czym rozmawiają – to ma miejsce po latach – gdy powoli jadą konno, między drzewami, a my widzimy ich z dołu, znad strumyka. Ta scena trwa chwilę, widzę, że nie rozmawiają, ale może szepczą, szept to też ich kod.
Po chwili: zastanowiłem się nad tym obrazkiem i roześmiałem, wyobrażacie sobie kogoś w lesie, jadącego konno i s z e p c z ą c e g o, gdy las szumi, ptaki śpiewają, strumień rwie po kamiorach? Agios – realista!!!

I jeszcze jedna sprawa, dzielę się nią, bo sprawia mi kłopot, a może ktoś z Was to przeżywał i sobie poradził. Wobec przyjaciół, wobec tych, których tym mianem oszastałem, wobec kilku znajomych, dalszych i bliższych, będąc człowiekiem otwartym, nie ukrywałem swojej fascynacji filmem, bohaterami, opowiadaniem (i odpowiednio: aktorstwem i muzyką, prozą pisarki – zresztą od dawna, bo zaczęło się od „Pocztówek” – przekładem BBM na niemiecki, bo wydaje mi się najlepszy). Ale nie byłem za bardzo wylewny – intuicja? Teraz na forum mogę napisać wszystko szczerze, czuję się jak w pociągu na drugi koniec świata, „zabezpieczony”, bo po kilku dniach podróży dobrze się znamy, ale możemy się nie spotkać w drodze powrotnej, powiem Ci więc wiele, powiem Ci do końca...
Po kilku takich jakby-rozmowach, jakby-przemyśleniach na głos, zatrzymałem się, bo tylko jedna dziewczyna całkowicie mnie rozumiała. I zacząłem dzielić tych, z którymi rozmawiałem na tych, z którymi chcę jeszcze w ogóle w przyszłości rozmawiać i na tych, z którymi mi jakoś dziwnie, bo się zwyczajnie rozczarowałem ich powierzchownością, bo odbierałem kogoś bardziej intensywnie niż na to przez lata zasługiwał, bo denerwowało malkontenctwo niektórych albo wręcz nietakt – ludzie tu wiedzą o nas dwóch, to jest bezproblemowe (obaj żyjemy w podobnych światach, lecz o BBM rozmawiamy RAZEM, hm, mało). Pogadałem ze sobą, raczej wmawiałem: Agios, nie wolno ci dzielić ludzi na tych, co ich BBM porwało i targa, i na nagle „obcych”, bo ich nie targa. Zrozum głuptaku, mają tyle innych problemów i takie tam, i tak dalej. To jest sygnalizacja tylko, nie analiza postaw.
I wiecie, co? Bez skutku! Nie działa, no naprawdę nie działa, bardziej udaję w towarzystwie, że wszystko w porządku, ale zrobiłem się „pamiętliwy”, pierwszy raz.
Oj, Ennis, proszę o wybaczenie tej inwokacji, podzieliłbyś się pokorą...

To także Szkapo, jeden z elementów zatrzymania świata, o którym wspomniałem. Obiecuję, że do tego wrócę.
Pozdrawiam Was
Agios
Alma




Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 9688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 11:20, 04 Maj 2006 Powrót do góry

OK, parę spraw.
Przede wszystkim o BBM tak naprawdę mogę "mówić" tylko tutaj, nawet z osobą z którą byłam na filmie tak naprawdę o nim nie rozmawiałam. Co prawda akurat ona wie, że lubię ten film bardzo, ale nie zdaje sobie na pewno sprawy jak bardzo.
A inni ludzie wokół mnie? Szczerze mówiąc nawet nie próbowałam, nie pracuję z ludźmi, którzy chadzają do kina (no chyba,że to film o Papieżu)... wiem, że generalizuję i jestem trochę złośliwa ale tak to wygląda z mojej strony. Nie rozmawiałabym z nimi o żadnym filmie a juz na pewno nie na temat filmu, który tak strasznie przeżywam. poza tym raz zdarzyło mi się kilka słów na temat gejów w pokoju zamienić i to co usłyszałam nie nastroiło mnie zbyt do zwierzeń. podejrzewam, że gdyby nawet skojarzyli film z tematem to nie bardzo by się im spodobał...
a rodzina? hmmm... no dobra zostawie to bez komentarza, bo nie jest z nimi tak źle, ale swoje najskrytsze przemyslenia i tak zostawiam dla siebie.

Agios, mój świat musiałby wyglądać tak, że jestem ja (która kocha BBM) i cała reszta wokół mnie.... Ale jest mi przykro kiedy słyszę złe opinie o filmie, czy raczej jego temacie, bo wypowiadają się zazwyczaj ludzie, którzy nie widzieli filmu albo nie mają w ogóle pojęcia o co w nim chodzi. Jeżeli ktos z całego filmu zapamiętał tylko te kilka sekund w namiocie to ja bardzo przepraszam ale nie wiem czy w ogóle był sens kupować bilet...

Wiem, że trochę zakręciałm za bardzo ale nie bardzo wiem jak to wszystko wytłumaczyć.....

A co do tego czego żałuję? Każdej chwili Ennisa i Jacka, której nie widzielismy, każdego słowa którego nie usłyszelismy.... każdego usmiechu, każdego żartu, każdego pocałunku, każdego dotyku.... Faktycznie takiego codziennego bycia razem....

Ktos porównał widzów BBM do Joe Aguirre, bo przecież my tez podglądamy.... Lecz jest drobna różnica - mynie robimy tego ze wstrętem ale z życzliwym uśmiechem (przynajmniej ja)...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wila




Dołączył: 05 Mar 2006
Posty: 2155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:00, 04 Maj 2006 Powrót do góry

czesc!

Wokol mnie rowniez nie ma osob z ktorymi moglabym o filmie rozmawiac.
tez przykro mi sie robi gdy słysze negatywne opinie na temat filmu(w wiekszosci osob ktore nie widzialy filmu)
a te osoby ktore go widzialy.......z nimi o BM tez nie rozmawiam....
"A co do tego czego żałuję? Każdej chwili Ennisa i Jacka, której nie widzielismy, każdego słowa którego nie usłyszelismy.... każdego usmiechu, każdego żartu, każdego pocałunku, każdego dotyku.... Faktycznie takiego codziennego bycia razem...."
Almo ja tego samego żałuje,
chcialabym aby bylo wiecej czasu na Brokeback "kiedy swiat nalezal do nich,a wszystko wydawało sie słuszne"...
żałuje tez tego ze tak rzadko sie widywali....
a chcialam aby zawsze byli szczesliwi......


pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
april




Dołączył: 27 Mar 2006
Posty: 216
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: południe

PostWysłany: Czw 20:13, 04 Maj 2006 Powrót do góry

Ja staram się nie prowokować rozmów o BBM. Zazwyczaj kończyły się sprzeczką,. Jedynie zachęcam sceptyków, którzy filmu nie widzieli do jego oglądnięcia, ale nie wiem, czy kogoś przekonałam. Rozmwiając teraz z osobami, z którymi się posprzeczałam, nie potrafię zapomnieć o ich stosunku do filmu. Jednak nie mogę ich przekreślić. Często są to inteligentni, mądrzy ludzie, mają swoje zasady, którymi kierują się w życiu i jedyne co mogę zrobić, to starać się ich zrozumieć. I to nie jest tak, że oni kompletnie nie akceptują takiej sytuacji, że dwóch mężczyzn może się pokochać. Tolerują to, ale nie rozumieją tego szumu wokół tematu, któy film poruszył. Obca jest im ta fascynacja, zbzikowanie na punkcie BBM. Pewnie dlatego mamy to forum.
A w filmie brakuje mi tylko jednego słowa: "kochanie". Tak bardzo chcę je usłyszeć, że czasami to się robi nawet realne. Wszystko inne mogę sobie dopowiedzieć czy wyobrazić. A myślę, że oni i tak pewnie więcej milczeli niż rozmawiali...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 20:59, 04 Maj 2006 Powrót do góry

Ja już nawet nie próbuję z nikim ( oprócz Was oczywiście ) rozmawiać...straciłam nadzieję , że ktoś wreszcie dostrzeże ( na równi ze mną ) piękno tej historii , ale i ochotę aby kogokolwiek przekonywać jak bardzo się myli w swojej ( zazwyczaj bardzo negatywnej) ocenie.
Nigdy nie osądzałam ludzi na podstawie ich podejścia do jakiegoś filmu, nigdy nie było tak , że musieli go odbierać w taki sam sposób w jaki ja go odbierałam...
...nigdy nie wymagałam aby płakali w momentach , które ja uznawałam za wzruszające...To zawsze była dla mnie bardziej kwestia ich gustu i zainteresowań ( a one niekoniecznie musiały się pokrywać z moimi) niż wrażliwości i sumienia.
"Problem" w tym , że BBM nie mieści się w żadnych schematach i nie jest to JAKIŚ film...bo jak żaden inny stał się częścią mojego życia , potrzebuję Go i tęsknię za NIM każdego dnia i nie mogę...nie potrafię...nie chcę o NIM zapomnieć .
Dlatego staram się codziennie chociaż na chwilę "wpaść" tutaj...do przyjaciół , którzy myślą i czują podobnie...jestem "wdzięczna" BBM , że Was poznałam... serio , ten film tyle dla mnie "zrobił"...do końca życia nie spłacę tego długu , ale jedno wiem na pewno...BBM ma w moim sercu swoje stałe miejsce...na zawsze.
Podobnie jak Jack i Ennis...żałuję , że mieli dla siebie tak mało czasu , że spotkania były za krótkie i zbyt rzadkie , że nie pozwolili sobie ( nie pozwolono im ) na jeszcze więcej czułości i że nie padły tak przez nas wyczekiwane słowa...ale najbardziej żałuję , że musieli "wykradać" te chwile a to do czego mieli zwyczajne , ludzkie prawo skończyło się życiową tragedią...nigdy się nie pogodzę z tak okrutnie zabitą miłością...
marco




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: pd-wsch

PostWysłany: Czw 21:10, 04 Maj 2006 Powrót do góry

Oczywiście b. miło byłoby usłyszeć więcej czułych słów , sycić się scenami czułości naszych bohaterów - tak po ludzku chyba wszyscy byśmy tego chcieli.
Jednak patrzę na film - jako dzieło , które ma poruszyć, a nawet wstrząsnąć.
Pozostaję pod wrażeniem niezwykłej mądrości reżysera.
Z punktu widzenia misji , którą jak sądzę nadał filmowi - proporcje jakie ustalił są idealne -film jest arcydziełem nie do poprawienia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szkapa
Gość






PostWysłany: Czw 22:25, 04 Maj 2006 Powrót do góry

W moim otoczeniu jest sporo osob chodzacych czesto do kina, uważających się wręcz za ekspertów w tym temacie,jednak musze przyznać ,żę "Brokeback.."widziało tylko kilka z nich, i ...były to wyłącznie kobiety. Panowie jakby programowo "olali" ten film,no bo przecież PRAWDZIWY FACET nie pójdzie na film o gejach,choćby nawet zdobył wszystkie 8 Oscarów.Zresztą nie wiem,moze oni po prostu wstydzą się przyznać ,że byli w kinie,bo boją się,że to w jakiś sposób określi ich preferencje,a przecież wszyscy wiedzą jak wygląda tolerancja "made in Poland"
Jedno jest dla mnie jasne-jeśli ktoś ten film WIDZIAŁ i nie zrobił on na nim wrażenia, to ten ktoś jest bez serca.
Zasadniczo zgadzam się z Marco,że film jest doskonale wyważoną całością i nie zmieniłabym w nim ani jednego ujęcia,ale przecież chodzi o to czego NAM w nim brakuje,i dla mnie tą rzeczą jest uśmiech Ennisa-tak niezmiernie rzadki,zwróciliście uwagę,że wcałym filmie Ennis śmieje się tak prawdziwie i szczerze tylko dwa razy-pierwszy raz z rodeo-wygłupów Jacka i drugi gdy zjeżdża z Almą na sankach. Przez resztę filmu prezentuje nam bogatą kolekcję półuśmiechów,skrzywień ust, grymasów-oczywiście stanowi tym doskonałą przeciwwagę dla żywiołowego Jacka,ale tak bym chciała zobaczyć choć jeden moment ich wspólnej radości..
Szkapa
Gość






PostWysłany: Czw 22:53, 04 Maj 2006 Powrót do góry

Wyobrażam to sobie tak : po drugiej wspólnej nocy Jack i Ennis budzą się, patrzą sobie w oczy i uśmiechają sie...

Musiało tak być!!!!
Alma




Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 9688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 6:02, 05 Maj 2006 Powrót do góry

Szkapa napisał:
Wyobrażam to sobie tak : po drugiej wspólnej nocy Jack i Ennis budzą się, patrzą sobie w oczy i uśmiechają sie...

Musiało tak być!!!!


Ej, Szkapa, super stwierdzenie az mi się serduszko usmiechnęło......


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szkapa
Gość






PostWysłany: Pią 6:35, 05 Maj 2006 Powrót do góry

Dzięki, Alma.
Nie mogłam spać dzisiejszej nocy. Za kilka godzin wyjeżdżam na dawno zaplanowany urlop do ciepłego kraju. Jakoś nie potrafię się tym cieszyć. Mimo,że życie kręci się jak zwykle to mam wrażenie,że wszystkie codzienne sprawy przestają jakoś być ważne..
Mam nadzieję, że za dwa tygodnie to Forum będzie nadal żyło tak jak dotąd.
Będzie mi Was brakowało..
Pozdrawiam
Alma




Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 9688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 6:48, 05 Maj 2006 Powrót do góry

Szkapa napisał:
Dzięki, Alma.
Nie mogłam spać dzisiejszej nocy. Za kilka godzin wyjeżdżam na dawno zaplanowany urlop do ciepłego kraju. Jakoś nie potrafię się tym cieszyć. Mimo,że życie kręci się jak zwykle to mam wrażenie,że wszystkie codzienne sprawy przestają jakoś być ważne..
Mam nadzieję, że za dwa tygodnie to Forum będzie nadal żyło tak jak dotąd.
Będzie mi Was brakowało..
Pozdrawiam


Wygrzej się i za mnie!
Miłych wakacji, usmiechaj się!
Ze swojej strony obiecuję, że tu będę.... wracaj do nas szybko!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin