FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 wrażenia:) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
wing




Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:25, 04 Wrz 2008 Powrót do góry

Cytat:

Brokeback Mountain, czyli film o grzechach


Znana amerykańska gazeta ewangelikalna “Christianity Today” umieszczając recenzję tego filmu zaczęła ją od następującego zdania: “Film ten ukazuje związek homoseksualny i zawiera niedwuznaczne sceny seksualne z udziałem dwóch mężczyzn. Po długiej dyskusji, postanowiliśmy zrecenzować ten film, pomimo jego kontrowersyjnej treści.” Tłumacząc przyznanie mu aż trzech gwiazdek (na cztery możliwe), ta sama redakcja dodała: “Jest to związane tylko z jakością reżyserii, aktorstwa, kinematografii etc. To nie jest w żadnym wypadku rekomendacja obejrzenia filmu, ani ocena moralnej dopuszczalności tematu.” (podkreślenie w oryginale) A zatem i my się przyjrzyjmy temu filmowi o wzajemnej miłości dwóch kowbojów.




Jack Twist (Jake Gyllenhaal) i Ennis Del Mar (Heath Ledger) poznają się pilnując owiec na zboczach góry Brokeback Mountain. Z dala od cywilizacji, od innych ludzi, dwóch mężczyzn najpierw się zaprzyjaźnia, a później, w pewną deszczową i chłodną noc, zostaje kochankami. Ich związek, ilustrowany wspaniałymi widokami, jest pełen niedomówień. Na drugi dzień po wspólnie spędzonej nocy, każdy z nich uroczyście deklaruje, że żaden z nich nie jest „pedziem” (queer). Poszukują bliskości zarówno w miłości fizycznej, ale także i w bójkach. To taniec miłości i nienawiści. Gdy lato się skończy, rozjadą się w różne strony bez pożegnania, i minie kilka lat zanim znów się spotkają. W międzyczasie, obydwaj się ożenią i założą rodziny.


To ponowne spotkanie, po czterech latach, wskrzesi ich związek. Ale będzie różnica: podczas gdy Jack cały czas czeka, aż Ennis zdecyduje się opuścić swoją żonę i zaryzykować zamieszkanie z nim, Ennis uważa ich wspólne „wyprawy na ryby”, za ucieczkę do normalności w jego życiu. „Jeśli nie możesz czegoś naprawić, to musisz to przetrzymać” to jego filozofia, która jednak czyni z niego zgorzkniałego, samotnego mężczyznę, który wywołuje bójki dla samego bicia się, by w ten sposób odreagować swoje frustracje.


Mijają lata i niewiele się zmienia. Choć każdy z nich ma coraz większą świadomość uciekającego czasu i niespełnienia. „Chciałbym wiedzieć, jak cię zostawić!” (I wish I knew how to quit you!) – w pewnym momencie krzyczy zrozpaczony Jack do Elmera i jest to chyba najbardziej poruszający moment filmu.


I wreszcie koniec; niesatysfakcjonujący, niejednoznaczny, jak cały film i chyba jak ich życie.


Jeden z ewangelikalnych krytyków nazwał ten film „Wielką obmacywanką”, ale trzeba być doprawdy wielkim frustratem seksualnym i intelektualnym zerem, by „Brokeback Mountain” sprowadzić tylko do filmu ze scenami miłości gejowskiej. Co zatem jest chrześcijańskiego w tym filmie? Czy może być coś chrześcijańskiego w filmie o dwóch kowbojach homoseksualistach?


Dla mnie to był film przede wszystkim o grzechu. Jakim? No właśnie. Niektórzy odpowiedzą: o grzechu homoseksualnych zachowań. Bo gdyby Jack i Ennis się nie spotkali, to być może nigdy nie przeżyliby związku fizycznego i emocjonalnego z sobą, nigdy by nie zdradzili swoich żon, ani z sobą, ani z przygodnymi partnerami w Meksyku, co było zwyczajem Jacka. Czyż bowiem nie jest grzechem uporczywe, wieloletnie zdradzanie swej żony i matki swoich dzieci? Czyż nie jest grzechem okłamywanie najbliższych przez lata? I wreszcie, czyż nie jest grzechem kontynuowanie związku, który rani i niszczy wszystkich dookoła i tych, którzy w nim pozostają?


Inni zapytają o innego rodzaju grzech. Czyż nie jest grzechem zmuszanie ludzi do życia w zakłamaniu, dla naszej własnej wygody intelektualnej i moralnej? Czyż nie jest grzechem pokazanie małemu chłopcu "dla przestrogi” skatowanego na śmierć starszego geja, którego sąsiedzi przykładnie (możnaby powiedzieć: biblijnie) ukarali za życie z drugim mężczyzną? Czyż nie jest grzechem zaszczucie ludzi do takiego stopnia, że wolą być samotni niż odważyć się na okazywanie odwzajemnionej miłości? I czyż nie jest grzechem, doprowadzenie do sytuacji, gdzie krzyk „Chciałbym wiedzieć, jak cię zostawić!” jest jedynym wyznaniem miłości w tym filmie? I czy przypadkiem nie byłoby tych wszystkich grzechów mniej, gdyby Jack i Ennis nie musieli uciekać w góry i żyć przez całe lata pamięcią jednego lata spędzonego razem w górach z daleka od innych ludzi?


Nie mam odpowiedzi na te pytania.


Wspomniane czasopismo „Christianity Today” zaproponowało swoim czytelnikom pytania do dyskusji po filmie. Oto kilka z nich: „Czy miłość – hetero czy homoseksualna – może pozostać ukryta i jednocześnie zdrowa? Dlaczego?”; „Jak chrześcijanie powinni podchodzić do filmów ukazujących związki gejowskie? Czy możemy się z takich filmów czegoś nauczyć o kulturze gejowskiej albo o nas samych?”


Gdy siedziałem po zakończeniu emisji w fotelu i zastanawiałem się nad zakończeniem i przesłaniem „Brokeback Mountain” przyszły mi na myśl słowa Pisma: „Jeśli myślimy, że jesteśmy bez grzechu, to oszukujemy samych siebie, i nie ma w nas prawdy.”


I być może to jest to przesłanie filmu, tak subtelnie ukryte, jak miłość na zboczu Brokeback Mountain przed wielu, wielu laty.



może z nóg ta recenzja nie zwala, ale myślę że zasługuje na docenienie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
leroy brown




Dołączył: 15 Lip 2006
Posty: 1530
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 21:12, 04 Wrz 2008 Powrót do góry

wing napisał:
Cytat:

Brokeback Mountain, czyli film o grzechach


Znana amerykańska gazeta ewangelikalna “Christianity Today” umieszczając recenzję tego filmu zaczęła ją od następującego zdania: “Film ten ukazuje związek homoseksualny i zawiera niedwuznaczne sceny seksualne z udziałem dwóch mężczyzn. Po długiej dyskusji, postanowiliśmy zrecenzować ten film, pomimo jego kontrowersyjnej treści.” Tłumacząc przyznanie mu aż trzech gwiazdek (na cztery możliwe), ta sama redakcja dodała: “Jest to związane tylko z jakością reżyserii, aktorstwa, kinematografii etc. To nie jest w żadnym wypadku rekomendacja obejrzenia filmu, ani ocena moralnej dopuszczalności tematu.” (podkreślenie w oryginale) A zatem i my się przyjrzyjmy temu filmowi o wzajemnej miłości dwóch kowbojów.




Jack Twist (Jake Gyllenhaal) i Ennis Del Mar (Heath Ledger) poznają się pilnując owiec na zboczach góry Brokeback Mountain. Z dala od cywilizacji, od innych ludzi, dwóch mężczyzn najpierw się zaprzyjaźnia, a później, w pewną deszczową i chłodną noc, zostaje kochankami. Ich związek, ilustrowany wspaniałymi widokami, jest pełen niedomówień. Na drugi dzień po wspólnie spędzonej nocy, każdy z nich uroczyście deklaruje, że żaden z nich nie jest „pedziem” (queer). Poszukują bliskości zarówno w miłości fizycznej, ale także i w bójkach. To taniec miłości i nienawiści. Gdy lato się skończy, rozjadą się w różne strony bez pożegnania, i minie kilka lat zanim znów się spotkają. W międzyczasie, obydwaj się ożenią i założą rodziny.


To ponowne spotkanie, po czterech latach, wskrzesi ich związek. Ale będzie różnica: podczas gdy Jack cały czas czeka, aż Ennis zdecyduje się opuścić swoją żonę i zaryzykować zamieszkanie z nim, Ennis uważa ich wspólne „wyprawy na ryby”, za ucieczkę do normalności w jego życiu. „Jeśli nie możesz czegoś naprawić, to musisz to przetrzymać” to jego filozofia, która jednak czyni z niego zgorzkniałego, samotnego mężczyznę, który wywołuje bójki dla samego bicia się, by w ten sposób odreagować swoje frustracje.


Mijają lata i niewiele się zmienia. Choć każdy z nich ma coraz większą świadomość uciekającego czasu i niespełnienia. „Chciałbym wiedzieć, jak cię zostawić!” (I wish I knew how to quit you!) – w pewnym momencie krzyczy zrozpaczony Jack do Elmera i jest to chyba najbardziej poruszający moment filmu.


I wreszcie koniec; niesatysfakcjonujący, niejednoznaczny, jak cały film i chyba jak ich życie.


Jeden z ewangelikalnych krytyków nazwał ten film „Wielką obmacywanką”, ale trzeba być doprawdy wielkim frustratem seksualnym i intelektualnym zerem, by „Brokeback Mountain” sprowadzić tylko do filmu ze scenami miłości gejowskiej. Co zatem jest chrześcijańskiego w tym filmie? Czy może być coś chrześcijańskiego w filmie o dwóch kowbojach homoseksualistach?


Dla mnie to był film przede wszystkim o grzechu. Jakim? No właśnie. Niektórzy odpowiedzą: o grzechu homoseksualnych zachowań. Bo gdyby Jack i Ennis się nie spotkali, to być może nigdy nie przeżyliby związku fizycznego i emocjonalnego z sobą, nigdy by nie zdradzili swoich żon, ani z sobą, ani z przygodnymi partnerami w Meksyku, co było zwyczajem Jacka. Czyż bowiem nie jest grzechem uporczywe, wieloletnie zdradzanie swej żony i matki swoich dzieci? Czyż nie jest grzechem okłamywanie najbliższych przez lata? I wreszcie, czyż nie jest grzechem kontynuowanie związku, który rani i niszczy wszystkich dookoła i tych, którzy w nim pozostają?


Inni zapytają o innego rodzaju grzech. Czyż nie jest grzechem zmuszanie ludzi do życia w zakłamaniu, dla naszej własnej wygody intelektualnej i moralnej? Czyż nie jest grzechem pokazanie małemu chłopcu "dla przestrogi” skatowanego na śmierć starszego geja, którego sąsiedzi przykładnie (możnaby powiedzieć: biblijnie) ukarali za życie z drugim mężczyzną? Czyż nie jest grzechem zaszczucie ludzi do takiego stopnia, że wolą być samotni niż odważyć się na okazywanie odwzajemnionej miłości? I czyż nie jest grzechem, doprowadzenie do sytuacji, gdzie krzyk „Chciałbym wiedzieć, jak cię zostawić!” jest jedynym wyznaniem miłości w tym filmie? I czy przypadkiem nie byłoby tych wszystkich grzechów mniej, gdyby Jack i Ennis nie musieli uciekać w góry i żyć przez całe lata pamięcią jednego lata spędzonego razem w górach z daleka od innych ludzi?


Nie mam odpowiedzi na te pytania.


Wspomniane czasopismo „Christianity Today” zaproponowało swoim czytelnikom pytania do dyskusji po filmie. Oto kilka z nich: „Czy miłość – hetero czy homoseksualna – może pozostać ukryta i jednocześnie zdrowa? Dlaczego?”; „Jak chrześcijanie powinni podchodzić do filmów ukazujących związki gejowskie? Czy możemy się z takich filmów czegoś nauczyć o kulturze gejowskiej albo o nas samych?”


Gdy siedziałem po zakończeniu emisji w fotelu i zastanawiałem się nad zakończeniem i przesłaniem „Brokeback Mountain” przyszły mi na myśl słowa Pisma: „Jeśli myślimy, że jesteśmy bez grzechu, to oszukujemy samych siebie, i nie ma w nas prawdy.”


I być może to jest to przesłanie filmu, tak subtelnie ukryte, jak miłość na zboczu Brokeback Mountain przed wielu, wielu laty.



może z nóg ta recenzja nie zwala, ale myślę że zasługuje na docenienie
Ale to nie jest recenzja z Tygodnika Powszechnego.Ta z T.P. jest dostępna w dalszym ciągu na onet.pl.Ważne że autor po obejrzeniu filmu postawił sobie parę pytań a nie poszedł śladem cytowanego przez niego pisma przyznając gwiazdki wyłącznie z a stronę techniczną filmu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
emjotka




Dołączył: 07 Lut 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: śląsk

PostWysłany: Wto 21:14, 09 Wrz 2008 Powrót do góry

A słyszeliście, że [link widoczny dla zalogowanych]
No ja myślę! Cieszy mnie wysokie miejsce 'Shelter'.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
leroy brown




Dołączył: 15 Lip 2006
Posty: 1530
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 8:27, 10 Wrz 2008 Powrót do góry

emjotka napisał:
A słyszeliście, że [link widoczny dla zalogowanych]
No ja myślę! Cieszy mnie wysokie miejsce 'Shelter'.
A oto cała HOT 50.Już z pierwszej dziesiątki nie widziałem 2 tytułów.Chyba trzeba nadrobić zaległości. [link widoczny dla zalogowanych] Pozycja nr6 jest na youtube!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marco




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: pd-wsch

PostWysłany: Śro 8:37, 10 Wrz 2008 Powrót do góry

U mnie link się nie otwiera , domyślam się , że chodzi o to:
(podaję drugi link)
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marco




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: pd-wsch

PostWysłany: Śro 8:46, 10 Wrz 2008 Powrót do góry

(poprzednie dot. linku emjotki.)

A wracając do "chrześcijańskiej" recenzji BBM - jest ona tak płytka i powierzchowna jak wiara wielu nawiedzonych tzw. "chrześcijan" - kosmiczna przepaśc w porównaniu do poprzedniej recenzji.
Czy oddanie (devotion) wymaga nienawiści?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wing




Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:12, 10 Wrz 2008 Powrót do góry

marco napisał:
(poprzednie dot. linku emjotki.)

A wracając do "chrześcijańskiej" recenzji BBM - jest ona tak płytka i powierzchowna jak wiara wielu nawiedzonych tzw. "chrześcijan" - kosmiczna przepaśc w porównaniu do poprzedniej recenzji.
Czy oddanie (devotion) wymaga nienawiści?


chyba o mój link ci chodzi Smile seria pomyłek się ciągnie, bo jak słusznie zauważył leroy ja też się rąbnęłam tj. nie wyjaśniłam że to to nie o tę recenzję mi chodziło Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
emjotka




Dołączył: 07 Lut 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: śląsk

PostWysłany: Sob 13:00, 13 Wrz 2008 Powrót do góry

leroy brown napisał:
emjotka napisał:
A słyszeliście, że [link widoczny dla zalogowanych]
No ja myślę! Cieszy mnie wysokie miejsce 'Shelter'.
A oto cała HOT 50.Już z pierwszej dziesiątki nie widziałem 2 tytułów.Chyba trzeba nadrobić zaległości. [link widoczny dla zalogowanych] Pozycja nr6 jest na youtube!!!!


I jak zaległości nadrobione? Jak na razie widziałam tylko połowę dziesiątki, ale mam zamiar dziś choć trochę zmienić ten słaby wynik Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
leroy brown




Dołączył: 15 Lip 2006
Posty: 1530
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 20:01, 15 Wrz 2008 Powrót do góry

emjotka napisał:
leroy brown napisał:
emjotka napisał:
A słyszeliście, że [link widoczny dla zalogowanych]
No ja myślę! Cieszy mnie wysokie miejsce 'Shelter'.
A oto cała HOT 50.Już z pierwszej dziesiątki nie widziałem 2 tytułów.Chyba trzeba nadrobić zaległości. [link widoczny dla zalogowanych] Pozycja nr6 jest na youtube!!!!


I jak zaległości nadrobione? Jak na razie widziałam tylko połowę dziesiątki, ale mam zamiar dziś choć trochę zmienić ten słaby wynik Smile
Częściowo bo pozycji nr 8 nie ma niestety Crying or Very sad Ale Trick jest naprawdę dobry.Ale obejrzałem Plata Quemada w końcu.Też dobry,ma swój niepowtarzalny klimaty.Reinas byłem raczej zawiedziony.Ale znalazłem fajny filmik The Mudge Boy,który powinien obejrzeć jeden rzadko tu ostatnio obecnych forumowiczów,który przysyłał piekne zdjęcia ptactwa domowego.Film ma też tę zaletę ,że gra w nim młodziutki Emile Hirsch obecnie robiacy oszałamiającą karierę.I to gra znakomicie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marco




Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: pd-wsch

PostWysłany: Pon 20:39, 15 Wrz 2008 Powrót do góry

"Trick" oglądałem dwukrotnie (na gay tv) bez napisów; z moim angielskim nie zrozumiałem wszystkiego.
Główni bohaterowie - owszem - słodcy- ale nie widziałbym tu wybitnego dzieła ; co Ci się Leroy w nim najbardziej podobało?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
leroy brown




Dołączył: 15 Lip 2006
Posty: 1530
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 21:08, 16 Wrz 2008 Powrót do góry

marco napisał:
"Trick" oglądałem dwukrotnie (na gay tv) bez napisów; z moim angielskim nie zrozumiałem wszystkiego.
Główni bohaterowie - owszem - słodcy- ale nie widziałbym tu wybitnego dzieła ; co Ci się Leroy w nim najbardziej podobało?
Za dzieło to ja go też nie uznaję.Na pierwszą 10 raczej nie zasługuje.Może happy end tak potrzebny zwłaszcza młodym? .Ta końcowa scena z numerem telefonu i natychmiastowym sprawdzeniem czy to przypadkiem nie kolejne kłamstwo pewnie coś przypomina wielu z nas.Niepokój a po chwili miłe zaskoczenie na twarzy głównego bohatera.No masz rację głowni bohaterowie troche podnoszą końcową ocenę.Ciut przegadany ale mnie się podobał.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pete




Dołączył: 02 Gru 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:25, 24 Gru 2008 Powrót do góry

To mój pierwszy post o wrażeniach po obejrzeniu TBBM. Forum czytuje regularnie od killku miesiecy, by nadrobić zaległości. Teraz mam zamiar trochę się udzielać osobiście Smile

Zacznę od dość mocnej rzeczy- film widziałem po raz pierwszy w dniu śmierci H. Ledgera.. To kopletnie wytrąciło mnie z równowagi. Nie dość, że film zrobił na mnie duże wrażnie, wywarł bardzo silne emocje, to po kilku godzinach dotarła do mnie informacja o śmierci tego aktora. Jakie to dziwne, absurdalne, że przez dwie godziny filmu zachwycasz się jego grą aktorską, postacią, którą stworzył z takim zaangażowaniem i nagle dowiadujesz się, że ten człoweik nie żyje.. Straszne.

O tym jakie wrażenia wywołał u mnie TBBM mógłbym pisać zapewne godzinami, teraz postaram się opowiedziec o tym "zjawisku we mnie" w skrócie Smile . Film był mi długo nie znany, nawet powiem Wam szczerze że.. nie chciałem go obejrzeć. Nie chodzi o to, że mam jakiś niezwykly dystans do amerykańskich produkcji, chodzi raczej o aspekt osobisty. W końcu zwyciężyła we mnie ciekawość, to że sięgnąłem po ten film w żadnym razie nie wynikał z chęci zapełnienia sobie wolnego czasu.
Nie było wcześniej filmu, który wywarłby na mnie tak wielkie emocje.. Po jego obejrzeniu (oglądałem w domu) wyszedłem z pokoju, usiadłem na łóżku w salonie i siedziałem tak przed dłuższy czas, kompletnie wyłączony z całego obiegu czasowo-przestrzennego. Nie istniało wówczas nic poza obrazami z filmu, które miałem w głowie, dialogami.. Cały dzień miałem właśnie taki, nawet przed snem musiałem wyjść na dłuższy spacer. Długo chodziłem paląc papierosy, jeden za drugim..
Oczywiście- to jest film zbudowany na fikcyjnyej historii- ale liczy się treść, to co odsłania, sama warstwa znaczeniowa. Prawde czasami trzeba inscenizować. To oczywiste. Myślę, że emocje nie mają płci, miłość to uczucie, dane nam wszystkim, które możemy podarować każdemu. I podobnie może zaistnieć w każdym wypadku. Dla mnie to przede wszystkim film o chęci posiadania drugiego, bliskiego człowieka, o potrzebie kochania, o tym, że niektóre miłości bywają bardzo trudne, że nieszczęście może iść z nimi w parze.. Tyle mógłbym mówić, trudno jest wyłowić wszystkie myśli jakie mną targają kiedy zaczynam przypominać sobie o TBBM, szczególnie, żę sam czuje się częścią tego niezwykłego obrazu...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pete dnia Śro 17:16, 24 Gru 2008, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
jerry




Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 17:36, 24 Gru 2008 Powrót do góry

Pete napisał:
Dla mnie to przede wszystkim film o chęci posiadania drugiego, bliskiego człowieka, [...] o tym, że niektóre miłości bywają bardzo trudne, że nieszczęście może iść z nimi w parze

Genialnie napisane, Pete!
Dla mnie ważne są słowa i po Twoim wpisie dostrzegłem nowy wymiar filmu. Wielkie dzięki! Będę miał nad czym myśleć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pete




Dołączył: 02 Gru 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:09, 24 Gru 2008 Powrót do góry

Dzięki jerry. Myślę, że z TBBM tak już jest, że w miarę upływu czasu ten film jawi się w innych perspektywach, że właściwie dyskusja nad tym obrazem toczy się cały czas, nieustannie odnajduje się jakieś nowe aspekty tej historii..
Nie bez przypadku pisze o chęci posiadania, przy czym nie mam tu na myśli dominacji, a raczej potrzebę więzi, obecności, oddanie. Przy czym oddanie jest możliwe tylko mentalnie w tym wypadku. Bo to wszystko jest przerywane, przerywane, przerywane... Wyjazd, spotkanie. Kilka dni raju, rok piekła, a w ramionach ciągle pozostaje pustka. Dlatego zaczynają się kłócić, bo nie mają siebie, interakcje słabną, czas coś zabija między nimi... To jest miłość niemożliwa, oparta na substytutach tego czym mogłaby być w rzeczywistości, namiastkowa, w ukryciu... wreszcie miłość
z m a r n o w a n a.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pete dnia Śro 20:10, 24 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
jerry




Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 20:28, 24 Gru 2008 Powrót do góry

Pete napisał:
Nie bez przypadku pisze o chęci posiadania, przy czym nie mam tu na myśli dominacji, a raczej potrzebę więzi, obecności, oddanie. Przy czym oddanie jest możliwe tylko mentalnie w tym wypadku.

Ja zobaczyłem teraz coś innego. Posiadanie jako rozumiane dosłownie. Zastanawiam się, czy nie można zaryzykować tezy, że jedna ze stron pragnęła owego stanu posiadania, a druga pożądała miłości w wymiarze emocjonalnym, seksualnym i społecznym. Oczywiście nie oceniam żadnego z bohaterów, nie mieli wielkiego wpływu na to, czego potrzebowali.


Pete napisał:
wreszcie miłość z m a r n o w a n a.

Tu się nie zgodzę. Zmarnowana dla kogo? No i w jakim sensie? Obu miłość coś jednak dała, przy czym to "coś" charakteryzowało wielkie natężenie. Tu moglibyśmy rozpocząć dyskusję, na ile życiowe doświadczenia można w ogóle uznać za zmarnowane.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin