FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Gdyby Jack żył dalej... Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Poll :: Czy zakończenie historii BBM byłoby lepsze***, gdyby Jack nie zginął?

tak
25%
 25%  [ 5 ]
nie
55%
 55%  [ 11 ]
nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie
20%
 20%  [ 4 ]
Wszystkich Głosów : 20


Autor Wiadomość
Karola




Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia

PostWysłany: Wto 16:36, 10 Lut 2009 Powrót do góry

Ja, kiedy pierwszy raz obejrzłam film i zobaczyłam tą nieszczęsną kartkę, która oznajmiała o śmierci Jacka to myślałam dosłownie tak jak Haalka. Może ją upozorował, może Ennis o tym wiedział i zamieszkają gdzieś razem, może czeka na niego w namiocie... Może... Ale jednak nie.


Haalka napisał:
Zaraz potem doszlo do mnie jednak,ze nawet jakby chcial to nie nagra drugiej czesci bo przeciez H.Ledger juz nie zyje a w tej roli nie wyobrazam sobie innego aktora na jego miejscu. Sad


O tym nie pomyślałam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Karola dnia Wto 16:37, 10 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
moongirl




Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 10:00, 11 Lut 2009 Powrót do góry

Gdyby Jack przeżył, zakończenie pewnie byłoby lepsze, ale .... dla NAS. Nie zmagalibyśmy się z bezsensownością tej śmierci, z bezwzględnością złych ludzi. Myślę, że gdyby Ennis nie przeżył takiego wstrząsu, jakim była śmierć Przyjaciela, chyba jednak do końca życia nie zdawałby sobie sprawy jak silnym uczuciem go darzy. Wiedział, czuł, ale nie umiał tego nazwać, wytłumaczyć samemu sobie. Nawet gdyby Jack przeżył i nie związał się z innym mężczyzną, zmuszeni byliby nadal z Ennisem do ukrywania się. Nawet gdyby zamieszkali razem (nie wiem czy Ennis umiałby pokonać ten potworny strach, który miał w sobie od lat) wciąż istniałoby realne zagrożenie ze strony homofobów. Czasem nawet myślę, że łatwiejsza byłaby dla nas do udźwignięcia śmierć ich obu...

W zakończeniu tej historii widzę jednak, mimo wszystko coś optymistycznego: osobę córki Ennisa - Almę. Cały czas miałam wrażenie,że ona wie (COŚ, o czym nigdy z nikim nie rozmawiała) o Ennisie, może nie wszystko, ale wie, że z żadną kobietą nie będzie szczęśliwy (miałam wrażenie,że z litością patrzy na tą kelnerkę, z którą Ennis się spotykał i która snuła plany matrymonialne).
Pociesza mnie wyobrażenie, że po stracie Jacka Ennis nie został tak do końca zupełnie sam, że na starość, kiedy już nie pracował to właśnie Alma Jr zabrała go do siebie. Jak miło jest pomyśleć, że siedział z wnukami na kolanach, patrząc w niebo, w myślach uśmiechając się do Jacka...

A teraz z innej beczki. Czy mogłaby powstać druga część filmu? Według mnie owszem mogłaby, ale ja zdecydowanie bym tego nie chciała. I nawet już nie chodzi o te wieczne porównania do "pierwszej części", ale o to, że właśnie ta "pierwsza część" straciłaby na wartości, na WYJĄTKOWOŚCI. Nie miałabym natomiast nic przeciwko temu, by stworzono dłuższą wersję i do tego filmu "dołożono" jeszcze trochę scen, rozbudowano pewne wątki - żeby film trwał, no nie wiem, np. 6 godzin Wink Chociaż wątpię, żeby to NAM wystarczyło Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
piotrek




Dołączył: 08 Lis 2007
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 15:06, 11 Lut 2009 Powrót do góry

moongirl napisał:
Gdyby Jack przeżył, zakończenie pewnie byłoby lepsze, ale .... dla NAS. Nie zmagalibyśmy się z bezsensownością tej śmierci, z bezwzględnością złych ludzi. Myślę, że gdyby Ennis nie przeżył takiego wstrząsu, jakim była śmierć Przyjaciela, chyba jednak do końca życia nie zdawałby sobie sprawy jak silnym uczuciem go darzy. Wiedział, czuł, ale nie umiał tego nazwać, wytłumaczyć samemu sobie. Nawet gdyby Jack przeżył i nie związał się z innym mężczyzną, zmuszeni byliby nadal z Ennisem do ukrywania się. Nawet gdyby zamieszkali razem (nie wiem czy Ennis umiałby pokonać ten potworny strach, który miał w sobie od lat) wciąż istniałoby realne zagrożenie ze strony homofobów. Czasem nawet myślę, że łatwiejsza byłaby dla nas do udźwignięcia śmierć ich obu...


niestety, wg mnie nic nie wskazuje na to, by drogi Jacka i Ennisa miały się na trwałe"złączyć", gdyby nie doszło do śmierci Twista.

Po scenie nad jeziorem żaden problem nie został rozwiązany, żadne zobowiązanie nie zostało podjęte; rozmowa / kłótnia nic, prócz kolejnej porcji bólu, żadnemu nie przyniosła. Może tylko ostateczne rozczarowanie i rezygnację - Jackowi.
Jack, być może, ułożyłby sobie życie z kimś innym (czy zdołałby być szczęśliwy w tym związku - nie wiem); Ennis, dotknięty tym do żywego, gorzkniałby w samotności i topiłby ból w alkoholu...

Myślę, że ta Miłość, która tak nas zachwyca, miałaby wtedy wszelkie szanse - na prawdę umrzeć.
Oczywiście, mógłby zdarzyć się cud ("opamiętanie się Ennisa, wspólne życie, itd), ale... jakoś w to nie wierzę. Wielką siłą filmu BBM (i opowieści) jest, co już na Forum niejednokrotnie podkreślano, jego "prawdziwość", "życiowość" tej historii; w tej konwencji jakoś mi się "cuda" i "happy end-y" nie mieszczą...

Dla mnie po śmierci Jacka narodził się nowy Ennis. Ten, który z bezradną, przerażoną i pełną cierpienia twarzą, przyjechał do Lightning Flat... ten, który wyjeżdżał stamtąd ze łzami w oczach i pakuneczkiem, ściskanym w ręce. No i w końcu ten, który obiecał córce swoją obecność na ślubie... czy Alma jr. nie uśmiechnęła się wtedy po raz pierwszy w filmie?

Myślę, że Ennis uległ bardzo głębokiej przemianie; zaczął dostrzegać znaczenie tego, co w życiu najbardziej się liczy. I że czasem warto o to walczyć, także z samym sobą... chociażby z wpojonymi stereotypami , w których się wzrastało...

Może, zamiast „jeśli nie można czegoś zmienić, trzeba z tym żyć” zaświtało gdzieś „ jeśli nie da się tak żyć, może warto spróbować coś zmienić” ?

Co ma więc większą wartość: życie Jacka czy przemiana Ennisa ?
/bo skoro koniec pierwszego wywołał drugie, to teoretycznie możemy próbować porównać „wagę” tych faktów.../

Może teoretycznie tak, ale ja się nie podejmuję takiej „wyceny”. Mój wcześniejszy głos w ankiecie był więc rzeczywiście „na wyrost”; powinienem zaznaczyć trzecią opcję....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez piotrek dnia Śro 15:09, 11 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ala.b




Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 602
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Śro 15:20, 11 Lut 2009 Powrót do góry

Zgadzam się z Piotrkiem w całej rozciągłości. Nie wierzę, że Ennis zmieniłby się, gdyby nie śmierć Jacka - trzeba pamiętać, że to jednak prosty chłopak był, dodatkowo z ogromną traumą wyniesioną z dzieciństwa. Był raczej stały w poglądach i działaniu, nie lubił zmian (rozwód z Almą zniósł znacznie gorzej, niż ona, mam wrażenie), a dopiero zdarzenie tak drastyczne, jak śmierć Jacka mogło go skłonić do pewnych przemyśleń. Nie sądzę jednak, by w jakikolwiek sposób ułożył sobie jeszcze życie i był szczęśliwy. Aż żal o tym myśleć Crying or Very sad


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
moongirl




Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 18:59, 11 Lut 2009 Powrót do góry

piotrku,
ja wcale nie twierdzę, że Ennis zmieniłby się, gdyby nie śmierć Jacka. Może nieprecyzyjnie się wyraziłam.
Myslę, że Ennis - jako ten prosty chłopak - może nawet do końca nie zdawał sobie sprawy, że można coś zmienić. Przyjmował życie takim, jakie ono było (na zasadzie albo coś jest białe albo czarne). Cały czas jakby czekał, aż sprawa się sama rozwiąże, czas pokaże co przyniesie los, decyzja się sama podejmie (albo zrobi to ktoś inny - Jack). Dlatego napisałam

moongirl napisał:
Nawet gdyby Jack przeżył i nie związał się z innym mężczyzną, zmuszeni byliby nadal z Ennisem do ukrywania się. Nawet gdyby zamieszkali razem (nie wiem czy Ennis umiałby pokonać ten potworny strach, który miał w sobie od lat) wciąż istniałoby realne zagrożenie ze strony homofobów.


...nawet gdyby - ale nigdy nie uwierzyłam, że mogłoby to mieć miejsce. Ennis nie miałby odwagi, a może potrzeby (świadomej!), by zmieniać sytuację, ponieważ nie sądził, że ta zmiana będzie dobra. Nie widział dla nich nadziei, że w realnym świecie, tam na dole, mogą być szczęśliwi żyjąc razem. A wręcz przeraźliwie obawiał się (przecież od dzieciństwa), że taka decyzja doprowadzi do tragedii (przyjmując wersję, że Jack zginął z rąk ludzi).

piotrek napisał:
Po scenie nad jeziorem żaden problem nie został rozwiązany, żadne zobowiązanie nie zostało podjęte; rozmowa / kłótnia nic, prócz kolejnej porcji bólu, żadnemu nie przyniosła. Może tylko ostateczne rozczarowanie i rezygnację - Jackowi.
Jack, być może, ułożyłby sobie życie z kimś innym (czy zdołałby być szczęśliwy w tym związku - nie wiem); Ennis, dotknięty tym do żywego, gorzkniałby w samotności i topiłby ból w alkoholu...


To bym go zabrała do siebie i mocno przytuliła ...Wink
A poważnie: to cały czas zastanawiam się, czy Jack naprawdę umiał zrezygnować z Ennisa? Dlaczego związał się z innym mężczyzną (ryzykując), a nie został przy żonie czy innej kobiecie (stwarzając tradycyjny pozorny związek, narzucany przez środowisko itd.)? I czy naprawdę mamy uwierzyć, że nadzieja na życie z Ennisem, którą nosił w sobie tyle lat Jack, umarła? Czy może Jack uwierzył w to, co od lat powtarzał mu Ennis - że nic z tego nie będzie, i "przeniósł" te wszystkie uczucia i nadzieje do świata wspomnień i marzeń? I to mu musiało wystarczyć... Nie zdążył się przekonać czy rzeczywiście mu to wystarczyło.

Nie moge się zgodzic, z tym, że Ennis stał się zgorzkniałym alkoholikem - ale to Twoje zdanie i Twoje wyobrażenie- masz prawo tak go widzieć.
Ja jednak myślę, że w dalszym życiu Ennisa, po tej wewnętrznej przemianie, sporą rolę odegrały córki, zwłaszcza Alma. Z jaką troską i obawą on na nią patrzył pytając : Czy on ciebie kocha?
Może trochę uspokajam swoje serce myśląc, że jednak Ennis nie pozostał do końca taki samotny...

piotrek napisał:
Myślę, że ta Miłość, która tak nas zachwyca, miałaby wtedy wszelkie szanse - na prawdę umrzeć.
Oczywiście, mógłby zdarzyć się cud ("opamiętanie się Ennisa, wspólne życie, itd), ale... jakoś w to nie wierzę. Wielką siłą filmu BBM (i opowieści) jest, co już na Forum niejednokrotnie podkreślano, jego "prawdziwość", "życiowość" tej historii; w tej konwencji jakoś mi się "cuda" i "happy end-y" nie mieszczą...


Nie wierzę, że taka miłość mogłaby naprawdę umrzeć! Mogłaby być mocno i usilnie tłumiona, ale nie umarłaby. Zresztą wcale nie umarła.
Jack nigdy nie przestał kochać Ennisa, a tym, że zrezygnował z czekania być może próbował ratować siebie.
Czy naprawdę ich wspólne życie byłoby happy-endem? Może mieliby szansę w innym czasie, w innym miejscu.
Masz rację piotrku - do tego filmu takie banalne zakończenie z happy-endem w tle - zupełnie nie pasuje.

piotrek napisał:
Dla mnie po śmierci Jacka narodził się nowy Ennis. Ten, który z bezradną, przerażoną i pełną cierpienia twarzą, przyjechał do Lightning Flat... ten, który wyjeżdżał stamtąd ze łzami w oczach i pakuneczkiem, ściskanym w ręce. No i w końcu ten, który obiecał córce swoją obecność na ślubie... czy Alma jr. nie uśmiechnęła się
wtedy po raz pierwszy w filmie?


Masz rację, przemianę Ennisa widać tu wyraźnie. W tej scenie z rodzicami Jacka zabrakło mi tylko jednego: tak bardzo chciałam, zeby matka Jacka przytuliła Ennisa... (co ja dzisiaj z tym przytulaniem;) ) Bardzo mnie wzruszyła ta kobieta, taka ciepła, pełna zrozumienia, oszczędna w słowa, ale jakże wymowna.

piotrek napisał:
Myślę, że Ennis uległ bardzo głębokiej przemianie; zaczął dostrzegać znaczenie tego, co w życiu najbardziej się liczy. I że czasem warto o to walczyć, także z samym sobą... chociażby z wpojonymi stereotypami , w których się wzrastało...


Zrozumiał, ale niestety za późno.

piotrek napisał:
Może, zamiast „jeśli nie można czegoś zmienić, trzeba z tym żyć” zaświtało gdzieś „ jeśli nie da się tak żyć, może warto spróbować coś zmienić” ?


Myślę, ze wcześniej on nawet nie zdawał sobie sprawy, że MOŻNA ( że jemu wolno) coś zmienić. Po prostu życie się toczyło, a on to przyjmował z pokorą.

piotrek napisał:
Co ma więc większą wartość: życie Jacka czy przemiana Ennisa ?
/bo skoro koniec pierwszego wywołał drugie, to teoretycznie możemy próbować porównać „wagę” tych faktów.../
Może teoretycznie tak, ale ja się nie podejmuję takiej „wyceny”. Mój wcześniejszy głos w ankiecie był więc rzeczywiście „na wyrost”; powinienem zaznaczyć trzecią
opcję....


Uważam, że nie ma sensu zadawanie takiego pytania, bo czy życie czowieka (tutaj Jacka, mając na uwadze to, że zginął i jak zginął) nie ma większej wartości ponad wszystko - nawet największą i najgłębszą przemianę kogoś innego, komu jednak dane jest żyć?...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
piotrek




Dołączył: 08 Lis 2007
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 13:16, 13 Lut 2009 Powrót do góry

Moongirl,

pisząc środowy post nie zamierzałem z Tobą polemizować... fragment Twojego tekstu zacytowałem nie po to, by się dalej z nim nie zgodzić, lecz dlatego, że mnie zainspirował do napisania tego, co zamieściłem po cytacie...

Poruszamy się wszyscy w tym temacie trochę po omacku, "gdybając" n.t. dalszych hipotetycznych losów bohaterów BBM w sytuacji, gdy fabuła opowieści (i filmu) jednoznacznie kończy los Jacka i historię związku.
Każdemu z nas, jeśli tylko ma na to ochotę, wolno zastanawiać się (i pisać o tym), "co by było, gdyby...", a dowolność powstałych w ten sposób "dalszych ciągów" ma prawo być nieograniczona. I każdy z nich (dla swojego autora) będzie uzasadniony i prawdopodobny.
W takich warunkach spieranie się o prawdopodobność naszych fantazji, moim zdaniem, nie ma sensu... (natomiast ich wzajemne poznawanie – jak najbardziej Smile )

Napisałaś: „Nie moge się zgodzic, z tym, że Ennis stał się zgorzkniałym alkoholikem - ale to Twoje zdanie (...)”
Moongirl, nigdy tego nie twierdziłem i nie jest to moje zdanie o Ennisie. Nic też w tekście opowiadania (ani w filmie) nic nie wskazuje na nadużywanie alkoholu czy nadmierne zgorzknienie Ennisa (jeśli się mylę, popraw mnie, proszę). Natomiast, fantazjując o tym, co stałoby się z Ennisem gdyby Jack nie zginął, rzeczywiście pomyślałem o takim, hipotetycznym rozwoju wypadków. W poście ująłem to w trybie warunkowym, stosując sformułowania: „gorzkniałby w samotności”, „topiłby ból w alkoholu”.

Co do porównywania” śmierci Jacka” i „przemiany Ennisa”...
Z jednej strony zgadzam się z Tobą, że są to wydarzenia nieporównywalne (choć często się słyszy potoczne „lepsza już śmierć, niż takie życie”) i takiej oceny nie dokonałem. Z drugiej strony pierwsza wywołała drugą, (może nawet była niezbędna do zajścia drugiej, co do czego, zdaje się, oboje się zgadzamy...). Podświadomie więc szukam w tej śmierci jakiegoś „sensu”, jakiegoś „dobra” z niej wynikającego...

W Twoich przemyśleniach zwróciłem uwagę na to, co piszesz o Almie juniorce... Podoba mi się perspektywa tych wnuków na kolanach (właśnie, dlaczego wnuków, a nie wnuczek, lub choćby jednej?... Ennis miał brata i siostrę, sam spłodził dwie córeczki, więc może i Alma Jr doczeka się dziewczynki ? Laughing ) i uśmiechu, kierowanego w niebo, do Jacka....

Jeśli chodzi o panią Twist, to może Ennis kiedyś ją odwiedzi w LF (będzie tam przecież mieszkać z mężem do końca ich życia)?

Jak sądzisz, Moongirl ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez piotrek dnia Pią 13:22, 13 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
moongirl




Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pon 10:29, 16 Lut 2009 Powrót do góry

Piotrku,

piotrek napisał:
Moongirl,
pisząc środowy post nie zamierzałem z Tobą polemizować... fragment Twojego tekstu zacytowałem nie po to, by się dalej z nim nie zgodzić, lecz dlatego, że mnie zainspirował do napisania tego, co zamieściłem po cytacie...


Wcale nie odebrałam Twojej wypowiedzi jako chęci polemizowania. Twoje słowa "zmusiły" mnie do jeszcze głębszego zastanowienia się nad tematem, a następnie "ubrania tych myśli" w słowa. To chyba bardizej polemika mnie samej i moich myśli... Oczywiście cieszy mnie fakt, ze tak przyjemnie możemy sobie rozmawiać o "gdybaniu"... Wink

piotrek napisał:
Poruszamy się wszyscy w tym temacie trochę po omacku, "gdybając" n.t. dalszych hipotetycznych losów bohaterów BBM w sytuacji, gdy fabuła opowieści (i filmu) jednoznacznie kończy los Jacka i historię związku.
Każdemu z nas, jeśli tylko ma na to ochotę, wolno zastanawiać się (i pisać o tym), "co by było, gdyby...", a dowolność powstałych w ten sposób "dalszych ciągów" ma prawo być nieograniczona. I każdy z nich (dla swojego autora) będzie uzasadniony i prawdopodobny.
W takich warunkach spieranie się o prawdopodobność naszych fantazji, moim zdaniem, nie ma sensu... (natomiast ich wzajemne poznawanie – jak najbardziej Smile )


Nie zamierzałam się z nikim spierać, bo przecież- jak piszesz wyżej - możemy tylko wyjawić nasze opinie, myśli, fantazje, a że są one różne, cóż...

piotrek napisał:
Napisałaś: „Nie moge się zgodzic, z tym, że Ennis stał się zgorzkniałym alkoholikem - ale to Twoje zdanie (...)”
Moongirl, nigdy tego nie twierdziłem i nie jest to moje zdanie o Ennisie. Nic też w tekście opowiadania (ani w filmie) nic nie wskazuje na nadużywanie alkoholu czy nadmierne zgorzknienie Ennisa (jeśli się mylę, popraw mnie, proszę).


Nie mylisz się. Po prostu mi osobiście nie pasuje do Ennisa taka wizja jego przyszłego życia. Nie jest to wizja przyjemna (i ma prawo taka nie być), a mając świadomość, jak wiele już wycierpiał, po prostu przyjmuję moją (osobistą) wizję jego życia - życia odrobinę szczęśliwszego, spokojniejszego, wśród bliskich osób, życie Ennisa pogodzonego z losem...
Chociaż wcale nie twierdzę (jednak z trudem mi to przychodzi), że nie mogłoby stać się tak, jak piszesz poniżej.

piotrek napisał:
Natomiast, fantazjując o tym, co stałoby się z Ennisem gdyby Jack nie zginął, rzeczywiście pomyślałem o takim, hipotetycznym rozwoju wypadków. W poście ująłem to w trybie warunkowym, stosując sformułowania: „gorzkniałby w samotności”, „topiłby ból w alkoholu”.


Myślę, że oboje dopuszczamy do siebie taką myśl i taką wersję wydarzeń w życiu Ennisa, jednak bardzo trudno się z nią pogodzić - mając na uwadze jego niemożliwe do zniesienia cierpienie, mając przed oczami jego twarz we łzach, a w uszach przejmujące : "Jack, I swear..."

piotrek napisał:
Co do porównywania” śmierci Jacka” i „przemiany Ennisa”...
Z jednej strony zgadzam się z Tobą, że są to wydarzenia nieporównywalne (choć często się słyszy potoczne „lepsza już śmierć, niż takie życie”) i takiej oceny nie dokonałem.


Tak, to bardzo trudna ocena... Czy w ogóle możliwa?
Nie godzimy się ze smiercią Jacka (zwłaszcza przyjmując wersję śmierci z rąk ludzi), a jednoczesnie doskonale rozumiemy jak ważna i cenna była przemiana Ennisa, która raczej nie miałaby miejsca bez tak tragicznego zdarzenia, jakim była śmierć przyjaciela.
Myśląc o tych dwóch zdarzeniach wybrałabym życie Jacka jako wartościowsze, mając na uwadze sposób, w jaki zakończył życie. Film nie mógł zakończyć się inaczej, a jakiekolwiek inne zakończenie nie byłoby do końca "na miejscu".
Gdyby Jack przeżył, byłby to już całkiem inny film, a zakończenie łatwiejsze (dla nas) do zaakceptowania, nie tak OSTATECZNE i NIEODWOŁALNE. Z tym chyba najtrudniej się pogodzić.
Myśląc o wartości przemiany Ennisa próbujemy sobie podświadomie usprawiedliwiać śmierć Jacka, chcemy, żeby nie zginął "na darmo". Ta śmierć (lub coś równie tragicznego) musiała się zdarzyć, właśnie po to, żebysmy kolejny raz "przypomnieli" sobie słowa: spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. Ennis doświadczył trudnej lekcji, którą pamiętał pewnie do końca życia...

piotrek napisał:
W Twoich przemyśleniach zwróciłem uwagę na to, co piszesz o Almie juniorce... Podoba mi się perspektywa tych wnuków na kolanach (właśnie, dlaczego wnuków, a nie wnuczek, lub choćby jednej?... Ennis miał brata i siostrę, sam spłodził dwie córeczki, więc może i Alma Jr doczeka się dziewczynki ? Laughing ) i uśmiechu, kierowanego w niebo, do Jacka....


Oj, Piotruś - powiem, że się czepiasz Wink , chociaż może to znowu "wychodzi" brak mojej precyzji. Pisząc "wnuków" miałam na myśli i chłopców i dziewczynki - więc pewnie powinnam napisać WNUCZĄT (to chyba najbardziej poprawna i precyzyjna forma) Wink

piotrek napisał:
Jeśli chodzi o panią Twist, to może Ennis kiedyś ją odwiedzi w LF (będzie tam przecież mieszkać z mężem do końca ich życia)?
Jak sądzisz, Moongirl ?


Też o tym myslałam i mam wielką nadzieję, że Ennis nie raz powracał w strony rodziców Jacka. Nie chciałabym, żeby skończyło się na tym jednym spotkaniu.
Myślę, że Ennis bardzo potrzebował matki, jej czułości, opieki (przecież wiemy,że wcześnie stracił rodziców). Myślę, że część tych uczuć, jakie otrzymuje się od matki, on otrzymał od Jacka. W nim odnalazł trochę uczuć, których szukał u ojca, odnalazł część uczuć matki, siostry, brata i po prostu przyjaciela, kumpla, a wreszcie kochanka.
Oglądajac film miałam wrażenie, że kiedy Ennis odwiedził rodziców Jacka, to właśnie jego zobaczył w oczach jego matki (pani Twist). Jakież piękne było to porozumienie bez słów... Myślę, że mama Jacka również w Ennisie dostrzegła jakąś cząstkę swojego syna. Bardzo wyraźnie wyobraziłam sobie scenę, kiedy matka Jacka i Ennis padają sobie w ramiona i oboje tak mocno płaczą, przeżywając tę bezsensowną śmierć raz jeszcze.... Wyobrażam sobie jeszcze jak Ennis wieczorem w bezchmurną, ciepłą noc siedzi z matką Jacka przed domem na ławce i opowiada jej o Jacku. A ona tak spokojnie słucha.... i mogłaby tak słuchać i słuchać bez końca.
Ta kobieta miała tak niewielka rolę do odegrania, a mnie poruszyła do głębi...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
piotrek




Dołączył: 08 Lis 2007
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 11:48, 21 Lut 2009 Powrót do góry

moongirl napisał:

Oj, Piotruś - powiem, że się czepiasz Wink


Laughing ktoś na Forum przecież teraz musi Laughing

moongirl napisał:
Pisząc "wnuków" miałam na myśli i chłopców i dziewczynki - więc pewnie powinnam napisać WNUCZĄT (to chyba najbardziej poprawna i precyzyjna forma) Wink


wylazło ze mnie zboczenie zawodowe w kierunku genetyki, a sciślej dziedziczenia płci... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
moongirl




Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 23:17, 21 Lut 2009 Powrót do góry

piotrek napisał:
moongirl napisał:

Oj, Piotruś - powiem, że się czepiasz Wink


Laughing ktoś na Forum przecież teraz musi Laughing


Musi? A może bardziej chce? Twisted Evil

moongirl napisał:
Pisząc "wnuków" miałam na myśli i chłopców i dziewczynki - więc pewnie powinnam napisać WNUCZĄT (to chyba najbardziej poprawna i precyzyjna forma) Wink


piotrek napisał:
wylazło ze mnie zboczenie zawodowe w kierunku genetyki, a sciślej dziedziczenia płci... Wink


Czuj się więc usprawiedliwiony Smile Jak widać punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lukaszmchw




Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 0:22, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Ja mam zdanie proste o filmie gdyby Jack żył dalej naprawde przekonanie Ennisa do życia we dwoje mogło by sie udac ale w czasie teraznieszym czli w Ich wieku 64 lat to by było długotrwałe tłumacznie ukrywanie się...może by sie to nie udało.Lecz gdyby film trwał by duzej to Ennis mógłby zatęsknic za Jackiem mógłby sobie zrobic krzywde mógłby sie zabic...Choć wierze ze niebo nie istnieje oni byli chrzescijanami czyli Ennis chciałby spotkac Jack'a w niebie.

P.S. z tego co napisałem pewnie wywnoskujecie ze nie jestem optymistą ale jestem poprostu co do historii J&E mam czarną wizje


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alicja




Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:02, 04 Mar 2009 Powrót do góry

Zdanie, kończące nowelę (cyt. z pamięci): Między tym, co Ennis wiedział, a w co wierzył istniał pewien rozdźwięk, ale jeśli nie można czegoś zmienić trzeba z tym żyć."
Śmierć Jacka, mogła, ale nie stała się dla Ennisa wyzwoleniem z wiecznej udręki, w której żył. Uczucie, którym obdarzył Jacka na BM przerosło go. Ledger w jakimś wywiadzie określił Go jako "zakochanego w mężczyźnie homofoba". Wiele razy przeczytałam nowelę, kilka razy obejrzałam film... Co byłoby dalej? Niewygodne pytanie….
Spojrzenie Jacka żegnające Ennisa po burzliwej rozmowie, a potem słowa jego ojca są dla mnie jednoznaczne, próbował ułożyć sobie życie. Przyznał jak mu ciężko i że spotkania 2-3 razy w roku to za mało. Wracając do cytatu… Enis wiedział, że Jack próbował coś zrobić, ale wierzył, że nie znalazłby niczego silniejszego od tego, co łączyło ich obu. To potwierdził ojciec Jacka, nie wyszły plany z innym mężczyzną, kłopot w tym, że być może ten nowy związek rozgrywający się w innej niż BM rzeczywistości był pretekstem do sięgnięcia po łyżkę do opon…
Miłość Ennisa do Jacka doprowadziła Go do destrukcji, do pełnego osamotnienia. Życie młodego mężczyzny stało się z biegiem lat wegetacją przerywaną spotkaniami z córkami i z Jackiem. Mając do wyboru czas z dziewczynkami i z Jackiem, to Je wybrał. Jedna z bardziej wzruszających scen to rozmowa z córką i pytanie o to, czy narzeczony ją kocha…. Miłość ponad wszystko i mimo wszystko. Nigdy nie pomyślał o innym mężczyźnie, kobiety traktował instrumentalnie- chociaż wyznanie kelnerki, że nie zakochała się dla zabawy zabolało Go.
Myślę, że uczucie Jacka było równie intensywne, jednak jego naturalna otwartość, większa odwaga pozwalały mu marzyć i wierzyć, że coś się zmieni- po kartce o rozwodzie popędził do Ennisa wierząc…
Po obejrzeniu tego filmu, przeczytaniu noweli pojawiło się coś w rodzaju tęsknoty, smutku, chęci przeciwstawienia się… Myślę, że to co najważniejsze oprócz miłości to pokazana skłonność ludzi w każdej rzeczywistości do wciskania swojego życia w stereotypy, w ramy… I nawet do głowy nam nie przychodzi, że można inaczej.. I nagle budzimy się z kartką w ręku: Nadawca nie żyje…
Ktoś napisał, że Eng Lee stawia wiele niewygodnych pytań, z tym się zgadzam.
Reasumując, bo dość chaotycznie to wygląda: nie wierzę w zakończenie tego związku, nie wierzę też w szczęśliwe jego trwanie…
Coś musiało się zdarzyć, a siły miłości ani Jack, ani Ennis nie zdołaliby stłumić.
„Jeśli nie będzie zbytnio skupiał na tym śnie uwagi, może czerpać z niego przez cały dzień, przywrócić tamten dawny czas na zboczu zimnej góry (…) ”


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
delete




Dołączył: 11 Gru 2008
Posty: 304
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.

PostWysłany: Śro 22:20, 04 Mar 2009 Powrót do góry

witaj, Alicjo! miło, że do nas dołączyłaś.
bardzo podobały mi się Twoje przemyślenia.

alicja napisał:
Po obejrzeniu tego filmu, przeczytaniu noweli pojawiło się coś w rodzaju tęsknoty, smutku, chęci przeciwstawienia się… Myślę, że to co najważniejsze oprócz miłości to pokazana skłonność ludzi w każdej rzeczywistości do wciskania swojego życia w stereotypy, w ramy… I nawet do głowy nam nie przychodzi, że można inaczej.. I nagle budzimy się z kartką w ręku: Nadawca nie żyje…


Ennis nie zdawał sobie sprawy z tego, co się działo. ciągle przeciągał moment jakiegoś rozwiązania. tak było źle- tak było "nienormalnie". czasami musimy wybrać pomiędzy tym, co jest w nas, a co jest na zewnątrz. i tłumimy to, co w nas jest inne, co może nas odtrącić od innych. i każda droga jest zła.

pozatym, to strasznie zasmuciło mnie, że Ennis przez całe swoje życie będzie skazany na samotność i brak odpowiedzi na te wszystkie pytania, które go na pewno dręczą. odpowiedzi, których nie będzie mógł znaleźć, bo mogła ich udzielić tylko jedna osoba.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
blue
Administrator



Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Czw 7:41, 05 Mar 2009 Powrót do góry

Witaj Alicjo na Forum!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
emjotka




Dołączył: 07 Lut 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: śląsk

PostWysłany: Czw 8:13, 05 Mar 2009 Powrót do góry

Świetny post Alicjo!

Witam na forum!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alicja




Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:38, 05 Mar 2009 Powrót do góry

Dziekuję za ciepłe słowa. Mocno pozdrawiam zrzeszonych!!!
Smile))


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin