Rózności

Chłopcy nie łamcie się,a głupie komentarze puszczajcie mimo uszu...czy oczu...Krew człowieka zalewa.Ale absurd goni absurd.I Jerry zgadzam się z Tobą,że to przesada.Niektórzy mają problem ze znalezieniem złotego środka a co dopiero tolerancją....

Staramy się nie łamać, prawda, Jarku? Cool

Muszę przyznać, że ilustrowanie takiego artykułu plakatem z BBM to jak profanacja!

Jeśli chodzi o komentarze - na te najbardziej "zjadliwe" macham ręką, natomiast zdziwił / rozbawił mnie wpis typu "do tej pory byłem tolerancyjny dla mniejszości seksualnych, ale jak to przeczytałem, to...". To tak, jakby uczynek jednej osoby miał zmienić oblicze tysięcy ludzi...

Nie stabilna osoba jednym słowem.Jak wiatr zawieje.....

"Today, November 7th, is the day that Ennis hoped to meet Jack at Pine Creek, untill his post card came back stamped "Deceased"

So lets us all remember them, and maybe call up an old friend you ain't talked to in a long time. "

Jack: I wish I knew how to quit you but I don’t. God knows I’ve tried. I want so much more
than you give me. But everyone else gives me so much less than you do. I’ve been to the
altar and I came back to you. I’ve been to Mexico and I came back to you. I’ve even been
fishing with another man and I came back to you. I’ll always come back to you. Always.

awwww..... I can't decide.....

Maj, 1983. Wcześniej Ennis nic by nie zrozumiał; uważałby, że ma rację i postępuje tak, jak należy. Nad jeziorem coś drgnęło, tam byłaby szansa...
Jeszcze smutniej mi się zrobiło Sad

jerry napisał:

Maj, 1983. Wcześniej Ennis nic by nie zrozumiał; uważałby, że ma rację i postępuje tak, jak należy. Nad jeziorem coś drgnęło, tam byłaby szansa...
Jeszcze smutniej mi się zrobiło Sad

nawet maj 83 to za wcześnie, choć rzeczywiście coś wtedy drgnęło..... ale Jack sie też chyba wtedy na koniec poddał... Może gdyby Ennis wyrwał jednak jakieś dni na sierpień, chocby próbował, może Jack nie straciłby do końca nadziei...... człowiek który kocha tak mocno, czepia sie często nawet cienia szansy...
może , może......
Sad

tak więc - choć takiej opcji brak - August, 1983
Jerry, rzeczywiście bardzo smutno się zrobiło.....

och... dołączam do smutasów, bo to faktycznie... kurczę, Ennis del Mar... Tak dużo załeżało do niego i za póxno to zrozumiał...

Piotrek... to co napisałeś o Jacku... kurczę, to łamie mi serduszko...

Alma napisał:

awwww..... I can't decide.....

A co z listopadem 1975 roku?To odtąd w Jacku narastało zwątpienie i coraz większa gorycz.Tam była moim zdaniem ostatnia szansa ratunku dla nich obu.Niestety przez ten cholerny strach Ennis podjął złą decyzję choć pewnie wierzył ,że to jedyna słuszna.

Tego jeszcze nie widziałem www.youtube.com/watch?v=rvOEfU_h6uA i kawałek w sam raz na karnawał!niektórzy go tańczą od 2 lat bez wytchnienia ale co tam Laughing

www.youtube.com/watch?v=K5PqydMA1kA

leroy brown napisał:

Alma napisał:

awwww..... I can't decide.....

A co z listopadem 1975 roku?To odtąd w Jacku narastało zwątpienie i coraz większa gorycz.Tam była moim zdaniem ostatnia szansa ratunku dla nich obu.Niestety przez ten cholerny strach Ennis podjął złą decyzję choć pewnie wierzył ,że to jedyna słuszna.

Gosh... masz rację Leroy... Jack chyba wtedy tak naprawdę zrozumiał, że tylko on chciał cos w tym układzie zmienić...

w głowie mi się zaczyna znów kręcić, bo za dużo gdybam...

Ale, ale... skoro uważacie, że coś w tych akurat momentach dałoby się zmienić to JAK?????

leroy brown napisał:

i kawałek w sam raz na karnawał!niektórzy go tańczą od 2 lat bez wytchnienia ale co tam Laughing

so Twist again and forever Smile

piotrek napisał:

so Twist again and forever Smile

a to to juz zabrzmiało odrobinkę dwuznacznie Wink

to nic w porównaniu z butelką Black Jack'a, którą przy pewnym ognisku wypatrzyła niedawno Smyk.. Smile